W końcu zawitało słoneczko i od razu lepszy humor jest :) Pomidorki zaczynają się czerwienić
młode kowale uczą się fruwać
czasem zachowują się jak kameleony ;)
można iść na spacer do lasu
czasem znajdzie się grzybka
czasem trochę więcej grzybków
A robótkowo powstała następna serweta - średnica 78 cm
Zmykam, bo trzeba wykorzystać pogodę i żniwa czas zacząć
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
a ja w tym roku na grzyby nie bede chodzić :( chociaż tak lubię a pomidorki u nas dziwnie się zachowują - za duzo wilgoci i krzaczki choruja za to owoce dojrzewaja, zawsze było odwrotnie
OdpowiedzUsuńpomidorki pysznie wyglądają, grzybki jeszcze lepiej. A u mnie coś jeszcze nie rosną, zrobiłam wczoraj obchód po lesie i jedyne co znalazłam to kilka trujaków. Serwetka po prostu rewelacyjna. Podeślij mi wzór jeśli możesz, pewnie podwinę rękawy i udziergam sobie taką bo jest naprawdę śliczna. Pozdrawiam jjagnes@mixbox.pl
OdpowiedzUsuńa zulka jk cudnie.jak ja tesknie do tych sielskich stron. pomidory jak w polsce nigdzie nie pachna tak slodko a takie obrusik od dawna mi sie marzy .
OdpowiedzUsuńCudo nie serwetka!! Co mistrz to mistrz. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńprześliczna chusta... ja też planuję się wybrać na grzybki... zrelaksować się w lesie, ale zobaczymy czy się uda :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhahaha :) ale jestem zakręcona... głodnemu chleb na myśli... oczywiście przepiękna serweta :) hahaha. Pozdrawiam po raz kolejny :)
OdpowiedzUsuńPiękna serweta!
OdpowiedzUsuńLubię grzyby, ale w ogóle nie znam miejsc, gdzie można je znaleźć... no, poza maślakami na naszym ogródku :P
OdpowiedzUsuńhttp://anek73.blox.pl
Zula serweta jest piękna, moje pomidorki też już się rumienią a i pogoda pozwoliła mi na trzy godzinki na rowerze :) Dzióbek mi się śmieje od tego
OdpowiedzUsuńPocząwszy od pomidorków a dalej kowale las grzybobranie no i ta cudowna serweta.Zrobiłaś nam niezłą ucztę dla oczu.Pewnie powinnam za to pomóc przy żniwach:)))))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dobrej pogody.
Serweta - jak zwykle - mnie zachwyciła. Udanych żniw. Oby pogoda dopisała.
OdpowiedzUsuńSielsko i anielsko, aż chce się życ....pięknie i jakie smakowite grzybki....masz u mnie wyróżnienie...pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńJest się czym zachwycać :) Cudna serweta i piękne okolice,a pomidorki i grzybki takie apetyczne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
I zrobiło się sielsko - mam podobne widoki z mojego podwórka i za nic bym ich nie oddała! Tu się można czuć wolnym człowiekiem, wbrew różnym przeciwnościom!Serwetka jest śliczna!
OdpowiedzUsuńpomidorki ślicznie się czerwienią :)
OdpowiedzUsuńa serwetka przecudna :)
piękna serweta!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Od kilku lat ewidentnie odczuwam brak szklarni, na gruncie nie udają mi się te kolorowe smakołyki.Pomimo pryskania zawsze wlizie jakaś zaraza.
OdpowiedzUsuńStaje się fanką wszelkiego rodzaju serwetek , obrusów dziobanych drutami, zaczynam zbierać wzory więc może jesienią wreszcie się skuszę, podziwiam.Pozdrawiam
Piękne klimaty i jaki wysyp grzybów! U nas ponoć też sporo, ja od soboty próbuję moje chłopisko wyciągnąć do lasu, ale pogoda pokrzyżowała plany. Może teraz się uda. Pozdrawiam. Ania
OdpowiedzUsuńPiękny reportaż:) Serwetka cudna;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOj jaki piękny motyw kwiatowy na serwecie.Fajnie jest tak wyskoczyć w ramach spaceru do lasu na grzyby.
OdpowiedzUsuńSerwetka - mistrzostwo! A jak patrzę na grzybki to mnie zazdrość ogarnia ba ja uwielbiam grzybobrania. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie u Ciebie. W końcu słoneczko. Ja dziś właśnie w lesie byłam-pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTwoje serwetki są cudowne!
OdpowiedzUsuńUwielbiam kurki,a w naszych lasach niestety nie ma.Ale mama zaczyna już pierwsze grzyby przynosić do domku :)
A pomidorów prawie nie nadążamy przerabiać...Będzie zapas pysznych przecierów :)
Pozdrawiam :)
Ależ u Ciebie pięknie...., aż się wzruszyłam...
OdpowiedzUsuńStrasznie mi teraz tego wszystkiego brakuje.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
piekna serweta, slicznie tam masz, taakie wycieczki lesne...mmm...
OdpowiedzUsuńCudna jest ta serweta i super grzybki :))
OdpowiedzUsuńaż zgłodniałam na widok pomidorków i grzybków ,serweta prześliczna
OdpowiedzUsuńTwoje serwety na drutach są przepiękne!!!!
OdpowiedzUsuńWidzę że wszystko w bliskości z naturą, a serweta jest cudowna.
OdpowiedzUsuńambiguity - zawsze można na spacer z wózkiem się przejść, a za rok będziesz już miała pomocnika :)
OdpowiedzUsuńagusia - u nas też dużo nie ma, czasem się coś trafi :) wzór podeślę Ci wieczorem, teraz z innego kompa piszę, a serweta faktycznie ładna jest
majowababcia - dziękuję :) pomidorki pachną ładnie, nie jak te ze sklepu
Janeczkowo - dziekuję :) Do mistrza mi daleko, ja tylko wzór odrabiam, Ty to tworzysz z pamięci
Mrs. Knitters - dziękuję :) i też pozdrawiam
Anka - dzięki :))
Anek73 - ja też lubię grzyby, najbardziej je zbierać :) Po dwudziestu latach to lasy wokoło mam opanowane i trochę wiem, gdzie można coś trafić :)
Alegria - dziękuję :) Trochę słonka i od razu weselej :)
juta - dziękuję :))Ze żniwami sobie poradzimy, nie ma tego aż tak dużo, oby tylko sie pogoda utrzymała :)
oslun - dziękuję bardzo :))
bastamb - dziekuję, za wyróżnienie też :)
Katarina79 - dziękuję :)
Daniela - dziękuję :) Ja już bym chyba nie umiała mieszkać w mieście ;)
elziutka, bieta - dziękuję :)
vipek - moje pomidorki są w prowizorycznej szklarence ze starych okien(zostały po wymianie), ale już widzę, że jest stanowczo za niska, na drugi rok muszę coś wykombinować :)
Anula3333, Mój świat i hafty - dziękuję bardzo :)
makramka - dzięki :) do najbliższego lasu mam 50 m, ale w nim akurat słabo grzybki rosną :)
edyta350 - dziękuję :) nie zazdrość tylko do lasu śmigaj :)
eve-jank - dziękuję :)
Trilli - dziękuję :) ja mam parę pomidorów, schodzą na bieżąco, taki przecier musi być pyszny :)
Renka - dziękuję i również pozdrawiam :)
iza, violetta666, iwona150, Gabriela, wytwory - kochane jesteście, dziękuję :)))
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
Pomidorki swoje inaczej smakują od kupnych. Pycha. Grzybobranie udane. A serweta - cudo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Och Zulu! Serweta przecudna! Relacje ogródkowe pozwalają mi wyobrazić sobie jak u mnie na ogródku, bo teraz nie mam siły i czasu! A grzyby kuszą, oj kuszą!
OdpowiedzUsuńZula, śliczna serweta, zachwyciłam się nią. Pomidorki i u mnie dojrzewają. A grzybki, śmiałam się do taty pokazując mu Twoje zdjęcie, bo my kurki znajdowaliśmy ostatnio pojedynczo i pól lasu schodziliśmy, żeby zebrać pól łubianki. Pozdrawiam cieplutko. Ania:)
OdpowiedzUsuńSerweta cudo! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMoje pomidory trochę mniej zarumienione...a ja już się doczekać nie mogę ich smaku:)
OdpowiedzUsuńSerweta śliczna...kolejne cudeńko:)! Pozdrowienia ślę, Ewa:)!
Ach, pięknie, pięknie...aż się rozmarzyłam ;))
OdpowiedzUsuńZula, Ty tak cichcem, cichcem, a tu proszę bach! Fenomenalna serweta! I wielka, ja chyba w połowie bym padła ;)
OdpowiedzUsuńpiękna serweta :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMy co roku "robimy" pomidory i co roku albo nie wychodzą, albo pleśnieją, albo inna zaraza je dopada. Bu
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Przyszłam napisac, że serweta jest prześliczna, naprawdę bardzo ale to bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńI zapraszam po wyróżnienie (chociaż widziałam banerek).
Ale fajne ujęcia na zdjęciach, a serweta pierwsza klasa!
OdpowiedzUsuńZosiu dziękuję za miłe spotkanie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję Wam bardzo, jest mi bardzo miło :)
OdpowiedzUsuńI za wyróżnienia też dziękuję :)
Betty - ja również dziękuję, cieszę się, że mogłam Cię poznać :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Widoki to u Ciebie są klasy extra-prima-pierwyj sort!
OdpowiedzUsuńŚliczna serweta!
Przecież nie przejdę obojętnie obok takiej serwety!!! Cudo - pamiętam w domu rodzinnym takie obrusy były na duży stół - ach, nie uszanowało się i śladu po nich nie ma. Trzeba by się za drutki wziąć, tylko czy dam radę?! :-)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Elu - dziękuję ślicznie :)
OdpowiedzUsuńKrystyna Anna - dziękuję :) Dasz radę, w razie problemów służę pomocą :)
Pozdrawiam serdecznie
Mój największy szacun :) Ty masz żniwa i własne pomidory, a ja prawie całe życie spędziłam w Warszawie. Żniwa to jedno z najmilszych wspomnień mojego dzieciństwa, u wuja i jednocześnie ojca chrzestnego, miałam okazję bywać podczas żniw i pomagać. Chleb ze smalcem i skwarkami i mleko prosto od krowy smakowały wtedy jak niebiańska ambrozja :), czasem nawet mama powalała mi kupić czerwoną, albo żółtą oranżadę w sklepie. Zapach tego wiejskiego sklepu, gdzie było mydło, szydło i powidło, to jedno z moich najintensywniejszych wspomnień tamtego okresu. Szukam tego zapachu, podobnie jak smaku lodów owocowych z dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, i dziękuję za komentarz na moim blogu. Ela.
Elu - dziękuję :) I zapraszam ponownie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie